środa, 9 lipca 2008

Matsushima 11.10.2007


Rano (no, niezupełnie rano:) pomaszerowaliśmy na dworzec – Nikko w pełnym świetle dnia robiło zupełnie inne wrażenie niż wymarłe ulice z poprzedniego wieczora. Kupiliśmy sobie coś do jedzenia i pomknęliśmy do zasadniczego celu naszej wycieczki czyli Matsushimy z przesiadką w Sendai (pięknie miasto, które jak się przebąkuje, może przejmie wkrótce rolę administracyjnej stolicy Japonii).

Jako, że podróż zabrała nam więcej czasu niż zakładaliśmy, na zwiedzenie Matsushimy nie mieliśmy zbyt go zbyt wiele. Sprawdziwszy uprzednio godziny odchodzących pociągów podmiejskich do Sendai i zaopatrzywszy się w mapę pognaliśmy w teren. Miasto z nadmorskimi bulwarami, marinami z dużą ilością zacumowanych jachtów, morze i okoliczne wysepki porośnięte sosnami były istotnie urzekające. Mam nadzieję, że zdjęcia chociaż po części oddadzą spokojny czar tego miejsca:)

Obejrzeliśmy świątyńkę Godaido położoną na maleńkiej ale wysokiej wysepce tuż przy brzegu. Ta pierwotnie wybudowana w 807 r. a obecnym kształcie z 1604 r. świątyńka jest symbolem Matsushimy. Wstęp jest wolny.
Bardzo blisko znajduje się Zuiganji, jedna z najważniejszych świątyń Zen (idąc wzdłuż morza bulwarem mija się wykute w skale jaskinie, gdzie mnisi oddawali się medytacji).

Bardziej z przypadku aniżeli z wyboru pomaszerowaliśmy na wysepkę Fukuurajima (10 min. drogi na lewo od przystani promowej – na prawo jest mniejsza wysepka Oshima, też ok. 10 min. drogi) połączoną z lądem długim mostem w kolorze cynobru. Opłata wynosiła 120 jenów.

Z Fukuurajimy roztacza się znakomity widok na okolicę, pełną maleńkich i malowniczych wysepek jakimi upstrzona jest ta część Sanyo (morze wewnętrzne). Sama wyspa poprzecinana jest licznymi, dobrze utrzymanymi, niezbyt długimi trasami dla pieszych wędrówek. Naturalnie znajduje się tam też mała, bezimienna świątyńka, park w stylu Orłowskich Plant i jaskinie medytacyjne. Liczne porastając wyspę sosny dodają jej niesamowitego spokoju, zwłaszcza gdy cała jest skąpana w promieniach zachodzącego słońca :) Nie muszę chyba dodawać, że cała wysepka utrzymana była w nienagannej czystości (łącznie z publicznymi toaletami:)).

Żałując, że nie mamy więcej czasu musieliśmy udać się na dworzec łapać pociąg do Sendai.
W Sendai mieliśmy shinkansen do Tokyo – lecz jak się okazało, trzeba było mieć na niego zarezerwowane miejsca siedzące. Pędząc jak szaleni pognaliśmy do kas, gdzie udało nam się znaleźć jeszcze miejscówki i popędziliśmy z powrotem. Kolejarz przy bramkach wejściowych widząc nas gnających z powrotem krzyknął coś dla zachęty i nie musieliśmy już okazywać Japan Rail Passów. Zdążyliśmy naprawdę w ostatnim momencie 
Podróż trwała rekordowo krótko bo raptem 1,5 h. W Tokio przesiedliśmy się w na kolejny shinkansen i dojechaliśmy w końcu do domu:)

Brak komentarzy: